Godzinę po środowym odstawieniu przeze mnie SuperFour’a do naprawy, słońce w końcu przebiło się przez chmury. Mimo początku września, zrobiło się naprawdę ciepło i muszę przyznać, że warunki panujące przez ostatnie dwa dni były wprost idealne do uprawnienia SuperFouringu w pełnym tego słowa znaczeniu. Niestety sprzyjająca aura nie była dla mnie. Mój wyczynowy pojazd nadal stał samotnie w serwisie ARIES, a ja również w pojedynkę z niecierpliwością czekałem z telefonem w ręce na wieści dotyczące jego stanu zdrowia. Przez cały dzień wczoraj i dziś szwendałem się na przemian po domu oraz ogrodzie, próbując zająć się czymś i przede wszystkim nie myśleć o prowadzanej w hali na Gdańskiej operacji. Takie czekanie mnie wykańczało…
Dzisiaj po piętnastej, kiedy już na dobre pogodziłem się z faktem, iż SuperFour pozostanie na weekend w serwisie, nagle mój stolik zadrżał poruszony wibracjami wywołanymi przez telefon. Oczywiście był on tak nieszczęśliwie ułożony, że nie dość, że nie mogłem go odebrać to jeszcze nawet nie widziałem kto dzwoni. Gdy dzwonek ucichł, po kilkudziesięciu sekundach telefon znowu się odezwał, ale tym razem był to krotki sygnał świadczący o nadejściu smsa. Od razu pomyślałem, że to na pewno poczta głosowa informuje mnie o nowej wiadomości, ale jak okazało się po chwili, byłem w wielkim błędzie. Sms przyszedł do mnie prosto z salonu ARIES, a jego treść wprawiła mnie w niemałe osłupienie: „Pojazd gotowy. Zapraszam po odbiór (…)”. Jak? Już? Tak nagle? Naprawiony? A może po prostu nie są w stanie go naprawić i dlatego mam go odebrać? Tysiące myśli zaczęło natychmiast krążyć w mojej głowie, siejąc przy tym solidny zamęt. Aby przerwać ten mentlik, od razu przeciągnąłem ARIES po ekranie mojego telefonu nawiązując w ten sposób połączenie. Po dwóch sygnałach wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Ku mojemu zaskoczeniu, Pan Maciej poinformował mnie, że mój bolid jest już w pełni sprawny i spokojnie mogę go odebrać do siedemnastej. Nie mając zbyt wiele czasu na radość, zdopingowałem Rafała stojącego koło mnie i naprędce zorganizowałem operację przetransportowania mojego wyleczonego rumaka do bazy. Po skończonych przeze mnie studiach na kierunku Europeistyki, o specjalizacji Transport Międzynarodowy i Logistyka, przygotowanie takiej akcji nie było zadaniem przekraczającym moje możliwości 😉 Najgorzej było okiełznać czas, który gonił nas bezlitośnie. Aby dostać się na Gdańską musiałem złapać niskopodłogowy autobus jadący w tamtym kierunku, a jak powszechnie wiadomo, te trzymają się stałego rozkładu i na przystankach pojawiają się tylko o określonych godzinach. Pomiędzy telefonowaniem do Taty, któremu musiałem zlecić odbiór mojego zwykłego wózka z serwisu, a pakowaniem wszystkich nieodzownych gadżetów, bez których ciężko byłoby nam pokonać te 7 kilometrów z ARIES do domu za sterami naprawionego SuperFour’a, rzuciłem okiem na internetowy rozkład jazdy i wyszukałem odpowiednie połączenie. Tak akurat się złożyło, że najbliższy i właściwie jedyny pasujący autobus odjeżdżał za 20 minut spod mojego domu. Szybko zakończyłem prowadzone rozmowy, uzbroiłem się po zęby w motocyklowe buty, które dzięki sporej sztywności odpowiednio trzymają moje stopy, ciepłą bluzę i arafatkę na wszelki wypadek, okulary, żeby żadna mucha nie była w stanie zakłócić mi widoczności podczas powrotu, zegarek do kontrolowania mknącego zawrotnie czasu oraz… cywilną czapkę z daszkiem choć po części rekompensującą brak czerwonego kasku 😉 Dodatkowo moją torbę wypchaliśmy po brzegi motorolkami (krótkofalówki) do prowadzenia konwersacji, ipodem bez którego jazda byłaby mdła, aparatem fotograficznym do zbierania dokumentacji oraz niezbędnymi poduszkami, które w środę zabrałem w serwisie z mojego pojazdu, żeby za bardzo się nie przykurzyły…
W ten sposób, 10 minut po odebraniu smsa z informacją o stanie mojego czterokołowego ścigacza, opuściliśmy z Rafałem dom wraz z jego rowerem w dłoni 🙂 Dwie minuty później byliśmy już na przystanku…
Punktualnie o 15:53 na przystanku pojawił się zielono-biały Solaris obsługujący pospieszną linię C, z której bez skrupułów postanowiłem skorzystać. Czytaj dalej