***** Tekst utworzony 20.03.2011r. *****
Od 2.05 do 8.05 wypoczywałem z mamą w Świnoujściu. Jedyny przystosowany hotel, jaki udało nam się znaleźć to Villa Rezydent, położony przy samej promenadzie, koło muszli koncertowej. Na pierwszy rzut oka, wszystko w nim było ok, dopiero z czasem okazało się, że z hotelem to nie miało zbyt wiele wspólnego. Pokój był w porządku, ale reszta… szkoda gadać. Byliśmy jedynymi polakami. Nawet ludzie z obsługi hotelowej, przez pierwsze kilka dni mówili do nas po niemiecku. To jeszcze dało się jakoś znieść, ale jeżeli chodzi o jedzenie, to była prawdziwa masakra… Może gdyby pogoda nam bardziej sprzyjała i skutecznie nie zepsuła całego wyjazd, nie zwrócilibyśmy uwagi na te wszystkie niedogodności. Maksymalna temperatura jaką odnotowałem na naszym balkonie to 11°C, oprócz tego non stop padało i wiało. Mój SuperFour stał przez siedem dni w przyczepie i czekał na dżokeja, ale niestety nie udało nam się pojeździć nawet po okolicy 🙁 Co prawda pierwszego dnia pobytu na wyspie Uznam, mój pojazd mimo wszystko dotknął swoimi oponami świnoujskiej ziemi. Przejechałem kilometr po nadmorskiej promenadzie, gdzie na metr kwadratowy przypadało ze trzech ludzi…
Taka jazda, a właściwie spacer pomiędzy tłumem gapiów, nie należy do najprzyjemniejszych sposobów spędzania wolnego czasu… Przez siedem dni siedzieliśmy w Villa Rezydent i liczyliśmy przejeżdżające za oknem rowery. Oprócz tego, graliśmy w Scrabble i jedliśmy gofry z bitą śmietaną. Szkoda tuszu w długopisie na takie wywody i waszego czasu na czytanie tych bredni. Mam nadzieję, że w czerwcu, kiedy planujemy drugie podejście, będzie cieplej i oprócz zwiedzanie 30-to metrowego apartamentu, zobaczymy chociaż jeden z pobliskich fortów. Wierzę tez mocno, że uda nam się pojechać do Niemiec, gdzie ścieżki rowerowe są podobno palce lizać…
***** Tekst utworzony 20.03.2011r. *****