I szafa gra!

Dzięki mojemu uporowi i ciągłemu dążeniu do ulepszenia mojego wozidełka, po kilkuletnich przygotowaniach i poszukiwaniach odpowiedniego Partnera, wreszcie udało mi się zrealizować kolejne z moich marzeń… Od zawsze odkąd pamiętam, kochałem szybką jazdę. Poza piskiem opon i dymem spod kół, błyskawiczne pokonywanie zakrętów nieodzownie kojarzyło mi się z muzyką. Przez długi czas to właśnie muzyki brakowało mi podczas jazd najbardziej. W samochodzie, kiedy najczęściej podróżuję z rodzicami, jest i radio, i odtwarzacz cd, a i nawet ipod’a da się podłączyć. Inaczej sprawa miała się podczas beztroskich przechadzek moim SuperFour’em. Wygląda on może i nieziemsko, ale niestety dźwięk jaki z siebie wydaje podczas jazdy jest mało atrakcyjny dla ucha. Gdy poruszam się tylko korzystając z napędu elektrycznego, SuperFour delikatnie szumi ( 😀 ) i jak melex posuwa się do przodu. Natomiast, kiedy odpalę silnik spalinowy, mój dystyngowany i elegancki potwór, zamiast zaryczeć jak chociażby niemiecka V-ósemka, zaczyna pierdzieć i terkotać jak najtańsza, chińska kosiarka z Castoramy 🙁 Prawdę mówiąc, dla prawdziwego fana motoryzacji za jakiego się uważam, nawet i takie odgłosy sprawiały mi przyjemność. Ale cały czas cierpiałem z braku możliwości puszczenia w trakcie przejażdżki tej wspomnianej już muzyki…

autofan0

W 2009 roku, gdy na liczniku miałem nabite zaledwie 400-500 kilometrów, zacząłem szukać rozwiązania, które pozwoliłoby mi nie tylko cieszyć się z jazdy, ale i również wzbogacać te doznania z często dość ekstremalnych przeżyć o muzykę, która za każdym razem wyzwala we mnie endorfinę i podnosi poziom adrenaliny w moim organizmie. Mój pierwszy autorski system car, a w moim przypadku bardziej wheelchair audio, był bardzo prosty, żeby nie powiedzieć prymitywny. Do ramy SuperFour’a, tuż nad moją głową, do tej rury, która ma podobno nie pozwolić na ścięcie mojej głowy podczas dachowania, przyczepiliśmy nieduże dwuwatowe głośniczki Creative’a, ściskając je opaską z rzepem. Do nich po rurze poprowadziliśmy z Rafałem kabel, który miał połączyć je ze źródłem dźwięku, czyli w tym przypadku z ipod’em. Po tym krótkim zabiegu, praktycznie już mogłem słuchać muzyki na pokładzie mojego SuperFour’a. Szału nie było, ale zawsze lepsze to niż nic…

autofan1

Przy dłuższym okresie użytkowania tej bądź co bądź prowizorki, wyszły na jaw jej mankamenty, które nie pozwoliły mi nacieszyć się żwawymi rytmami wydobywającymi się spod szklanej kopuły. Co kilka godzin słuchania muzyki, trzeba było wymieniać baterie w głośnikach. Przez to zawsze musiałem mieć przy sobie zapas czterech akumulatorków AAA. Do tego kabel mocno przytwierdzony do ramy opaskami zaciskowymi, poprzecierał się w wielu miejscach, przez co czasami muzyka samoczynnie milkła. Wtyczki również nie wytrzymały trudów podróżowania w standardzie “SuperFour”. Co roczna wymiana kabla nie była co prawda jakimś rażącym wydatkiem, ponieważ taki kabel nie kosztował więcej niż trzy litry paliwa, ale nie dawała mi wewnętrznego spokoju, o który ciągle się ubiegam… Po dwóch latach użytkowania tego “systemu”, nastąpiło zmęczenie, a właściwie zamęczenie materiału. Chiński plastik oraz układy scalone wewnątrz, nie wytrzymały uciążliwych drgań i turbulencji rozsypując się dosłownie w drobny mak. Niezbędną była kolejna inwestycja na reaktywacje mojej terenowej szafy grającej. Tym razem za 24 złote nabyłem w internecie prawie bliźniaczy model głośniczków o takiej samej mocy, który wylądował na miejscu Creative’ów. Po tym zabiegu niby przywróciłem sprawność systemu, ale cały czas to jednak nie było to, o czym marzyłem i co do końca spełniałoby moje oczekiwania w zakresie nagłośnienia w moim pojeździe… Tuż przed zakończeniem sezonu 2011 dość znacząco wzbogaciłem system wheelchair audio o dodatkowe dwa głośniczki Razer’a. Jak tylko znalazłem je w sieci, od razu podjarałem się jak dzieciak i bez dłuższego namysłu złożyłem na nie zamówienie. Głównie zostały one stworzone do uzyskania lepszego dźwięku z laptopów i przenośnych odtwarzaczy mp3. Każdy głośnik był w kształcie stożka dzięki czemu muzyka wydobywała się z niego dookoła. Poza tym miały w sobie wbudowane baterie, które ładowało się poprzez podłączenie głośniczków do gniazda usb w komputerze. Było to wygodne, ponieważ nie trzeba było co 10 godzin słuchania muzyki, wyciągać akumulatorków do ładowania. Niestety zamiast tego musieliśmy demontować te czarne, niewielkie tuby i zabierać je ze sobą do domu, żeby nakarmić je nową energią elektryczną. Po tej inwestycji dźwięk był zdecydowanie lepszy niż w momencie, kiedy to korzystałem tylko z głośników zainstalowanych nad moją głową. Znacznie mocniej był odczuwany efekt stereo i nawet bas wydawał się być głębszy…

autofan2

Mimo wszystko nadal nagłośnienie nie było adekwatnie zaawansowane w porównaniu do samego SuperFour’a. To mniej więcej tak, jakby w Ferrari zamontować radio Watsona albo Elty – nie dość, że wstyd, no bo taki sprzęt kosztuje tyle, co jeden wentyl do koła i wyglądem ni w ząb nie pasuje do wnętrza, to jeszcze niesamowity hałas silnika, całkowicie zagłuszałby muzykę. Nie mogłem dłużej trwać w tej minionej epoce i musiałem coś z tym zrobić. Miałem serdecznie dość ciągłego martwienia się i pamiętania o naładowanych bateriach w głośnikach i tego uporczywego śniącego się po nocach, rozplątywania kilometrów poplątanych kabli, niezbędnych do połączenia głośników z ipod’em. Trzeba było działać…

Korzystając z chłodnych, wrześniowych dni w ubiegłym roku, zacząłem szukać w internecie kogoś, kto mógłby mi pomóc w stworzeniu od podstaw prawdziwego systemu audio. Wiadomo, że takie nagłośnienie nie jest częstym wyposażeniem wózków inwalidzkich, więc nawet nie spojrzałem na serwisy i firmy zajmujące się sprzętem dla niepełnosprawnych. Jako, że SuperFour ma w sumie więcej w sobie z quada i samochodu niż z wózka, od razu moje poszukiwania skierowałem na firmy zajmujące się zawodowo systemami car audio. W samym Szczecinie udało mi się bez problemu wyszukać kilka takich “fabryk”, które teoretycznie były w stanie spełnić moje oczekiwania. Niezwłocznie porozsyłałem do nich maile z zapytaniem, czy zechcieliby podjąć się tego dość oryginalnego zadania i zbudować dla mnie instalację audio. Myślę, że taka propozycja była w miarę nobilitująca i mogła być sporym wyróżnieniem dla potencjalnego wykonawcy, ponieważ nie codziennie dostaje się takie propozycje 😉 Jedna z firm, która odpisała jako pierwsza, od razu nie przypadła mi do gustu. W mailu dało się mocno odczuć bardzo pesymistyczne podejście do całego zaproponowanego przeze mnie zlecenia… Kolejny z ludzi z branży car audio, napisał do mnie Artur z AUTO-FAN, który rzeczowo i konkretnie podchodząc do tematu, bez dłuższego zawahania zaproponował spotkanie. Ze względu na brak dogodnego dla mnie dojazdu do siedziby AUTO-FAN, umówiliśmy się u mnie… Po kilku dniach zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, z punktualnością co do minuty, pojawił się u mnie Artur. Będąc pod ogromnym wrażeniem arcydzieła stworzonego przez szwajcarskich oraz niemieckich inżynierów (mam tutaj na myśli SuperFour’a), mój projektowy “Partner” bez pośpiechu dokładnie obejrzał pojazd. Zrobił to z zewnątrz, jak i zajrzał do środka pod ryflowane blachy, skrywające wnętrze mojego monstrum. Aby żaden szczegół mu nie umknął, wykonał jeszcze dokumentację fotograficzną, która miała uzupełnić informacje nabyte podczas przeprowadzonego ze mną wywiadu. Oprócz tego ustaliliśmy również datę rozpoczęcia oraz zakończenia pracy nad pierwszym w województwie systemem wheelchair audio…

Po kilku długich, zimowych miesiącach, przyszedł luty, a wraz z nim lekka odwilż, która pozwoliła bez wykopywania śnieżnego tunelu, wydobyć SuperFour’a z garażu i zawieźć go do “kuźni” Artura na Rostocką w Szczecinie. Ten zaplanowany miesięczny pobyt w SPA, miał zagwarantować serię zabiegów przeprowadzonych na moim pojeździe, które miały za zadanie go nie tylko upiększyć, ale także i wzbogacić go pod względem funkcjonalności, a co za tym idzie, dodatkowo zwiększyć atrakcyjność SuperFour’a, która i bez tego był już na szczytach możliwości…

autofan3

Prace trochę się wydłużyły i mój wóz, po odnowie w AUTO-FAN, wrócił do mnie dopiero po sześciu tygodniach. W tym czasie byłem na bieżąco informowany przez Artura mailowo o postępach w tworzeniu tej niekonwencjonalnej i jedynej w swoim rodzaju instalacji, mającej na celu pozwolić mi w końcu beztrosko móc cieszyć się i do woli korzystać z nagłośnienia podczas licznych podróży SuperFour’em. Niektóre z wieść, które do mnie docierały, na początku mnie zmrażały podnosząc mi stanowczo ciśnienie krwi, ale po kilku takich wiadomościach przyzwyczaiłem się do atrakcji serwowanych przez Artura i kolejne stresujące nowiny przyjmowałem bez najmniejszego mrugnięcia 😉 Powoli oswajałem się z jego propozycjami i jednocześnie podsuwałem mu moje wizje i oczekiwania, co do prowadzonych prac… Po tych paru tygodniach renowacji, SuperFour wreszcie powrócił do mnie cały i zdrowy w jednym kawałku z całkiem nowymi częściami, które nawet na mnie zrobiły niemałe wrażenie 🙂 Jest nieźle, naprawdę…

Dawniej, pierwotny system audio w moim wehikule, był mało widoczny i niestety także mało słyszalny. W oko co najwyżej mogła rzucić się plątanina kabli, która wiła się po ramie, fotelu i moich kolanach, przeszkadzająca przy każdym wsiadaniu i wysiadaniu z pojazdu. Teraz przede wszystkim widać sporą, elegancko pomalowaną na czarny-fortepianowy, świecącą się jak karoseria skrzynkę, zamontowaną tuż za oparciem siedzenia Recaro. W jej wnętrzu Magicy, a nawet bardziej Druidzi z AUTO-FAN zainstalowali składniki zestawu Space 6 od Vibe Audio – okrąglutkie szesnastocentymetrowe głośniki znad wyraz przypadającą mi do gustu tytanową obwódką i stu trzydziestoma Watami mocy RMS!

autofan4

To nie wszystko. Nad moją głową wylądowały dwie niewiele ponad siedmiocentymetrowe satelitki 3D, będące również częścią zestawu Vibe Audio. Jako, że już na samym początku projektu uparłem się, żeby głośniki znajdowały się nade mną, Artur musiał stanąć na wysokości zadania i wymyślić sposób zainstalowania tych drobnych piszczałek na górnej części ramy. Jego pomysł i wykonanie przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania i muszę przyznać, że ten ruch ze strony AUTO-FAN zaimponował mi najbardziej. Otóż te małe głośniczki przytwierdzono na stałe w normalnych oprawkach lampek z Castoramy! 😀 (Arturze chapeau bas 😉 ) Poza umieszczeniem satelitek w miejscach przeznaczonych na żarówki, wystarczyło pomalować jeszcze oprawki na kolor pasujący do reszty i doprowadzić do nich kable, o których ukrycie prosiłem na wstępie planowania. Gotowy efekt jest naprawdę porażający!

autofan5

autofan6

Kwestią, która nie tylko mi, ale przede wszystkim głównemu wykonawcy spędzała sen z powiek, było zasilenie całego systemu wheelchair audio. Początkowo myślałem o sporej baterii, którą można by zamontować gdzieś na pokładzie SuperFour’a i z niej brać energię elektryczną niezbędną do działania instalacji. Przy zastosowaniu takiego rozwiązania, musiałbym co jakiś czas ładować baterię razem z ładowaniem samego pojazdu. Taki wariant nie dość, że zapewne znacząco podniósłby koszt całości, to jeszcze dodatkowo zabrałby miejsce w moim czterokołowcu, którego mimo wszystko nigdy za wiele… Po rozmowach z Arturem z AUTO-FAN, który przekonywał mnie, że dwa osiemdziesięcioamperogodzinne akumulatory na co dzień napędzające mój wóz,  w zupełności wystarczą, tym bardziej, że zawsze będę mógł doładować je uruchamiając silnik spalinowy SuperFour’a, zakończyliśmy ten temat. Nie będę ukrywał, że właśnie znikającego prądu obawiałem się najbardziej, ponieważ do końca nie wiedziałem czy pobór energii przez system audio, nie zmniejszy gwałtownie zasięgu mojego pojazdu w trybie „Eko”. Ostatecznie zrezygnowaliśmy całkowicie z dodatkowego źródła energii elektrycznej, zdając się jedynie na seryjne akumulatory SuperFour’a… Mając prąd, musieliśmy jeszcze znaleźć coś, co efektywnie pomoże nam te elektrony wykorzystać. Sercem nagłośnienia został wzmacniacz AMPIRE dysponujący mocą 4 x 70 Wat RMS. W porównaniu do poprzedniego systemu mojej produkcji, który w najlepszym okresie dysponował sześcioma Watami mocy, obecna wersja jest nieporównywalna z tym, co zaproponował mi Artur…

autofan7

SuperFour odbiega od samochodów osobowych w jednej kwestii – panuje w nim dwukrotnie większe napięcie. Zamiast 12 Voltów, jak na przykład w Fiacie 126p, czy choćby w Ferrari 430, w moim krążowniku prąd harcuje z napięciem 24 Voltów identycznie, jak w samochodach ciężarowych. Dzięki temu nie musieliśmy kombinować i instalować jakichkolwiek przetwornic, ponieważ wystarczyło użyć wzmacniacza przeznaczonego właśnie dla tirów… Sam AMPIRE MBM4.24V doskonale wpasował się w wolną przestrzeń pod obudową SuperFour’a bez konieczności wykonywania większych przeróbek. W sumie to tylko pozostaje żal, że tak dopracowany wizualnie wzmacniacz, musieliśmy schować w głąb pojazdu i ukryć w kompletnej ciemni przed światem zewnętrznym. A tak na dobrą sprawę to od skrzyni z dwiema „szóstkami” dzieli go zaledwie kilkanaście centymetrów 😉

autofan8

Do tego wszystkiego wystarczyło jeszcze tylko dołożyć kabel pozwalający podłączyć do systemu źródło dźwięku – w moim przypadku będzie to ipod – i włącznik/wyłącznik całej instalacji, który umieściliśmy zaraz za fotelem… I szafa gra! 😀

Już niedługo postaram się napisać krótką notkę z pierwszych jazd z nowym systemem wheelchair audio pod kopułą mojego dudniącego nową jakością dźwięku SuperFour’a 😉 Wtedy okaże się czy było warto…

4 komentarze do “I szafa gra!

  1. Sliderr (Sławomir Szajowski)

    Wszystko fajnie tylko brakuje mozliwosci posluchania tego sprzetu;) Moze zrobisz filmik albo chociaz mp3? Pozdrawiam i gratuluje pomyslu.

    Odpowiedz
    1. Szumi Autor wpisu

      Na pewno w najbliższych dniach umieszczę na blogu kolejny artykuł z serii “System Wheelchair Audio”, w którym tym razem opowiem o dźwięku wydobywającym się spod superfourowej kopuły 😉

      W późniejszym terminie obiecuję nakręcić klip z prezentacją możliwości mojej instalacji… Oj zadudni u Was w domach nieraz 😉

      Odpowiedz
    1. Szumi Autor wpisu

      Hmmm… Prawdziwi dżentelmeni nigdy nie rozmawiają o pieniądzach, ale skoro pojawiło się już takie pytanie to nie mogę zostawić go bez odpowiedzi. W porównaniu do normalnego systemu car audio wcale dużo mnie to nie kosztowało. W ogóle przy samym koszcie SuperFour’a, również cena nie wiele różniła się od kwoty jaką należy zapłacić np. za coroczny przegląd maszyny. Dla jednych może to być drogo, dla drugich tanio, ale moim zdaniem na radości, jaką wywołuje te kilkaset watów za plecami, NIE MA CO OSZCZĘDZAĆ 😀

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *