Łagów 2011 – dzień 11. – Wyjazd……

***** Tekst utworzony 10.06.2011r. *****

No i niestety dzisiaj wracamy do Szczecina, tata ma pojawić się w Łagowie około południa… Jedenaście dni spędzonych w „Perle Ziemi Lubuskiej”, przeleciało nam w ekspresowym tempie. Pomimo tego, że przez cztery dni SuperFour stał w przyczepie, a ja nie wychyliłem nosa z hotelu, udało nam się zjeździć wszystkie pobliskie szlaki i zaliczyć miejscowe atrakcje turystyczne. Podczas sześciu wycieczek, przejechałem prawie sto kilometrów. Nie jest to jakieś porażające osiągnięcie, ale jak na kwiecień (początek sezonu), to i tak całkiem przyzwoity wynik…

Nasza baza noclegowa, czyli hotel Spa Morena, całkiem przypadła nam do gustu. Pokój był akuratny, poza tym panuje tam bardzo przyjazny, rodzinny klimat, dzięki któremu czuliśmy się w Morenie prawie jak w domu… Sam Łagów nie poraził mnie swoim wyglądem ani panującą tu atmosferą, ale w gruncie rzeczy miejscowość ma swój urok… Zamek Joannitów, baszta, bramy – to na pewno silne magnesy przyciągające turystów z całej Polski i nie tylko. Do tego Łagów otaczają dwa bardzo ciekawe i „wielofunkcyjne” jeziora, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie… Szkoda tylko, że w zachodniopomorskim żadna z podobnych miejscowości nie umie się wypromować tak jak Łagów…

Na pewno pobyt w „Perle Ziemi Lubuskiej” zaliczam do udanych. Zwiedziłem kolejną część Polski, do której nigdy bym nie trafił, gdyby nie SuperFour. Jego wsparcie było nieocenione… Poza Łagowem, mile będę wspominał Jemiołów, gdzie przeżyliśmy ciekawą konwersację z lokalnymi przedstawicielkami „Pijących za Dnia” 😉 Nie mogę również zapomnieć o przejażdżce przez poligon wojskowy i piątkowej wycieczce do boryszyńskich bunkrów. Do tego wszystkiego po raz pierwszy w życiu, trzy dni z rzędu, brałem czynny udział w burzach – w końcu do wszystkiego idzie się przyzwyczaić 😉 I teraz, po przebyciu stu kilometrów w powiecie świebodzińskim i międzyrzeckim, mogę zdecydowanie przyznać rację kolarzowi, który opisywał tutejsze szlaki rowerowe w czasopiśmie „Rower Tour”, gdzie swój artykuł zatytułował – „Łagowskie bruki”. Tytuł doskonale pasuje do klimatu panującego na okolicznych ścieżkach, drogach i wszelkiego rodzaju dróżkach, gdzie wcześniej, czy później, ale zawsze i tak pojawiały się kocie łby… A tak wygląda herb Łagowa, który jest tutaj wszechobecny i można go spotkać dosłownie wszędzie…

Następny dłuższy wyjazd szykuje się dopiero pod koniec czerwca. Do tego czasu mam zamiar ostro trenować w okolicy Szczecina. Może uda się pobić jakiś nowy rekord… 🙂

***** Tekst utworzony 10.06.2011r. *****

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *