Świeradów-Zdrój 2010 – dzień 1. – Arrival…

***** Tekst utworzony 18.04.2011r. *****

Po prawie miesięcznej przerwie w jazdach SuperFour’em, przyszedł czas na długo oczekiwany wyjazd do Świeradowa… Po powrocie ze Świnoujścia, musiałem czekać najpierw na pana Kaliebe, który łaskawie pojawił się w Szczecinie, a potem na nowy joystick… Awaria, która miała miejsce ostatniego dnia pobytu na wyspie Uznam, spowodowana była zepsuciem się właśnie joysticka. Do końca nie bardzo wiadomo, co było przyczyną śmierci „kierownicy” w moim bolidzie, ale w każdym bądź razie, joystick nie dawał żadnych oznak życia. Dobrze, że jeszcze był na gwarancji… Majster ledwo wyrobił się z wymianą przed wyjazdem…

W tym czasie, obroniłem pracę magisterską i dzień po egzaminie (22.07 – czwartek) pojechałem z tatą do Niemiec na F1 Grand Prix w Hockenheim. Wróciliśmy w poniedziałek, dzień regeneracji, przepakowanie tobołów i w środę 28-go wyruszyliśmy w góry Izerskie…

Po kilkugodzinnej męczarni na polskich drogach, w końcu dotarliśmy do Świeradowa… Oczywiście zatrzymaliśmy się w St. Lukasie – my, znaczy ja i mama. Jak zwykle, na miejsce dostarczył nas całych i zdrowych mój niezastąpiony w tej kwestii tata. Pokój mamy ten sam, który mieliśmy w zeszłym roku. Nic się tu nie zmieniło, rozpiździel jaki był, taki jest, z tymże zaczęto remontować drogi w okolicy… Najbardziej niepokojącym faktem, są prognozy pogody, które chyba skutecznie pokrzyżują nasze ambitne plany i uziemią nas na miejscu. Obym się mylił…

***** Tekst utworzony 18.04.2011r. *****

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *