Misja “Karta Parkingowa”…

***** Tekst utworzony 6.04.2011r. *****

Po dwutygodniowej przerwie w globtroterowaniu, wreszcie mogłem wybrać się w krótką przejażdżkę. Wcześniej nie było kiedy, ponieważ codziennie po 12-tej pisałem pracę magisterską, a potem do wieczora oglądałem mecze… W końcu jest Mundial! Dzisiaj miałem do załatwienia pewną sprawę w mieście, do której pogoda była wprost idealna – za oknem od rana świeciło słońce, a termometr wskazywał 23°C. Zwerbowałem Rafała i wyruszyliśmy w misję specjalną pod kryptonimem „karta parkingowa”. Czas najwyższy wyrobić nową, ponieważ stara jest już od dwóch lat nieważna 🙂 Z bazy wyjechaliśmy około 12:30. Jechało się sprawnie i bez żadnych problemów, z jednej ścieżki rowerowej w drugą. Przelecieliśmy przez Dąbie, dalej ekspresowo pokonaliśmy ulicą Przestrzenną, poczym mięliśmy lekki spadek prędkości, ponieważ byliśmy zmuszeni przejść na drugą stronę pętli autobusowej na Basenie Górniczym. Pokonanie dwóch przejść dla pieszych z sygnalizacją świetlną, zajmuje aż 5 minut! Kiedy znaleźliśmy się już po drugiej stronie ulicy Gdańskiej, mięliśmy przed sobą najmniej przyjemny odcinek dzisiejszej trasy. Przez 800 metrów jechaliśmy z Rafałem po asfaltowej ścieżce rowerowej, potem 700 metrów estakadą Pomorską pod prąd. Nie ma tam prawie ruchu, dlatego mogliśmy sobie na to pozwolić… Jedyne co nam tam groziło to… mandat. Kolejne 200 metrów to chodnik, tragiczny chodnik. Gdy go już pokonaliśmy, trafiliśmy na rowerówkę z czerwonej kostki, którą pokonaliśmy zaledwie pół kilometra. Następny etap to 300 metrów po jezdni, a dalej wałczyliśmy przez kilometr z kilkudziesięcioletnim chodnikiem, którym musieliśmy dostać się do Mostu Długiego. Tam na szczęście ponownie pojawiła się cywilizacja… Do celu pozostały nam jeszcze 3 kilometry, ale już cały czas po ścieżce rowerowej. Niestety takie szlaki dla cyklistów, przebiegające przez same centrum półmilionowego miasta, nie są autostradą… Co chwile trzeba pokonać jakieś skrzyżowanie ze światłami, albo przejście dla pieszych. Nie jest lekko. Do tego nie wszyscy piesi mają oczy dookoła głowy i zdarza im się wejść prosto pod koła. „Stłuczka” z jednośladem nie należy do przyjemności, nie mówiąc już o półtonowym quadzie z rajdowcem za sterami 😉 Do Zamku Książąt Pomorskich było jeszcze całkiem nieźle. Najwięcej czasu zajęło nam pokonanie Placu Żołnierza, a dalej poszło nam w miarę sprawnie. O 14-tej byliśmy już w punkcie docelowym – pod urzędem miasta. Komandos (Rafał) zostawił swój pojazd bojowy (rower) i pobiegł wyrobić mi nową kartę. Ja obróciłem się do słońca i cierpliwie czekałem kontrolując sytuację… Aż tu nagle, niewiadomo skąd pojawił się dziadek ubrany w długi płaszcz a’la szpieg z krainy deszczowców. Pomyślałem sobie od razu – karrramba… Bardzo nieśmiale spytał – Czy jest pan niepełnosprawny? Potwierdziłem jego przypuszczenia, poczym dodał – Niech pan ściągnie okulary. Ja odpowiedziałem, że nie mogę. A on na to – Czy ma pan słabe dłonie? A może łokcie nie domagają? Powiedziałem mu, że całe ręce mam słabe. W tym miejscu gostek popłynął ostro i zaczął swój wywód – Ja też kiedyś byłem taki słaby, proszę na mnie popatrzeć… Tu trzeba się codziennie masować – pokazał na swoje ręce i uda – Do tego trzeba się kąpać w wodzie z pokrzywami, plus codzienne rano i wieczorem robić sobie okłady z pokrzywy. Machając palcem kontynuował – To jeszcze nie wszystko. Nie może pan w ogóle oddychać buzią, tylko prawą dziurką nosa (ciekawe k… jak) i broń boże niech pan nie słucha lekarzy. Jak będzie pan to wszystko robił, to dopiero będzie pan żył. Jak spotkamy się za rok to mi pan podziękuję… Po całym tym wykładzie siadł na miotłę (rower) i odleciał. Co za kosmita… Wiem, że chciał dobrze, ale chyba jednak nie będę stosował tych jego metod kuracji… Po kilku minutach wrócił Rafał z nową zalaminowaną kartą parkingową z moim twarzowym zdjęciem, jak z ogłoszenia „WANTED” 😉 Czas mieliśmy niezły, więc zrobiliśmy rundkę w parku Kasprowicza i tą samą trasą wróciliśmy do domu. O 15:15 byliśmy w bazie cali i zdrowi. Przejechaliśmy 30 kilometrów. Mission complete! Następna jazda możliwa od niedzieli… w Świnoujściu 🙂

***** Tekst utworzony 6.04.2011r. *****

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *